1K views, 9 likes, 8 loves, 4 comments, 9 shares, Facebook Watch Videos from MaSoma Studio Masażu Klaudia Bałabuch: Witam Was moi drodzy 殺 Iść na kobido czy nie iść? Oto jest pytanie 樂 Jeśli
... Początkujący Szacuny 9 Napisanych postów 1050 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 25630 A więc tak. Od wtorku zaczynam chodzić na siłkę. Na początku będę jechał ATC. Mam zamiar go trenować we wtorki\czwartki i soboty. Jednakże w ten piątek wieczorem\sobotę rano jadę na wieś. I tu pojawia się moje pytanie : czy w tym tygodniu iść na trening we wtorek\czwartek i piątek, czy piątek sobie odpuścić ? Dodam że na początku mojej przygody z siłką, będę robił 2 odwody, więc w piątek powinienem być w pełni gotowości Za wszelkie porady bardzo dziękuje ! Ekspert SFD Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120 Wyjątkowo przepyszny zestaw! Zgarnij 3X NUTLOVE 500 w MEGA niskiej cenie! KUP TERAZ ... Początkujący Szacuny 17 Napisanych postów 528 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 10185 Jak opuścisz trening to sie nic nie stanie i tak kilka razy w tygodniu robisz te same obwody ... Początkujący Szacuny 9 Napisanych postów 1050 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 25630 aha ok a jak pójdę na ten piątkowy trening to też się nic nie stanie ? :)tzn. czy nie będzie jakiegoś przetrenowania czy czegoś takiego ? ... Początkujący Szacuny 17 Napisanych postów 528 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 10185 Przy act wątpię ale to wszystko zależy od treningu z tego co piszesz masz tylko 2 obwody to śmiało możesz iść ... Początkujący Szacuny 9 Napisanych postów 1050 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 25630
Zobacz 5 odpowiedzi na pytanie: Iść na wagary czy nie? Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty, web crawlers ...moim zdaniem :) Witajcie Kochani! Z podkreśleniem "moim" - to jeden z tych piotruchowych tekstów, który uważam za "lepsze"... Wisielczy humor jest jednym z tych wartości, które do mnie trafiają... ze tak powiem - bardziej... Coś jak "pyton montiego"... że niby... i że zabawnie... Wiecie co jest najmniej śmieszne? Że humor "a'la monthy" to jedna z nielicznych, skutecznych - form obrony przed... jak to się dzisiaj mówi? Fejk niusem? :)... Fejk niusy - czy jak uczone filozoficzne głowy zapodają bardziej elegancko pod terminem "post prawda" (chyba nawet serial pod takim tytułem jest na strimingowej.. eghmm... platformie)... Jest tym czym wszyscy żyjemy, nawet jeśli nie chcemy... widać do w tekście Piotrowym (jednym z moich od dzisiaj - ulubieńszych)... i w postawie każdego z nas... no dobra - niech będzie, że mojej... bo nie wiem jak Wy radzicie sobie z nienormalnością... czyli po nowemu - nową normalnością... Ja wychodząc z domu - zakładam przeklętą maseczkę... choć wiem, że jedyne przed czym mnie chroni to -500 w budżecie domowym... tiaaa... Powiem Wam, że "znaki" mówią o końcu wszystkiego... niby mówią... i niby znaki... Przez ostatnich parę tygodni, odciąłem się od newsów... i nie chodzi że od... false or true... po prostu - od wszystkich... wykonując w tym czasie kilka pożytecznych rzeczy i więcej jeszcze - dla "zabicia" czasu... i cholerka... jakoś tak... przestało mnie obchodzić kto "rządzi" w obejściu... kto wybory na naczelną świnkę wygra... Na końcu, co by się nie działo... zostanę tylko ja - moja, o którą troszczyć się muszę póki siły mam - rodzinka... i mój przyjaciel Bóg - z którym gadam jakby częściej... niż dawniej... I może dlatego - martwić się przestałem, dla Kidawy i totalnych - pełen jestem współczucia, podobnie jak dla rządzących - za krzyż który niosą... i współczuję - tym różnym Sorosom i Gejtsom... sobie i innym i w ogóle... czy innym tam takim - obwinianym o "zamachy" na wolności... No bo... pomyślcie - ile tak na końcu - ma z życia strażnik naszej celi?... Paradoksalnie - prawie polubiłem ten czas "pandemii" i prawie - nie mam zastrzeżeń do "nowej normalności"... Wolny człek - wolny będzie nawet w celi (co kiedyś już tu pisałem)... a teraz udało mi się to bardziej - poczuć niż o tym pomyśleć... Niech się dzieje co chce... Byle nikt nie nastąpił mi na odcisk... wówczas - zupełnie świadomie - uruchamiam najgorszą część siebie :)... Oczywiście - bez satysfakcji. :)... ale i bez wyrzutów sumienia... raczej - ze smutkiem, że komuś "głupio chce się"... podczas gdy można by było - póki sił i życia starczy, dociekać prawd i praw, boskiego planu... Tyle jeszcze zostało do odkrycia! Jednak nigdy tak nie było w omawianych przypadkach i niemal nigdy tak nie było i nie jest we wszystkich innych przypadkach sporów naukowych. Uczeni mogą dużo mówić o decydującej roli faktów, o podążaniu za faktami, dokądkolwiek one prowadzą 3 , ale gdy zetkną się z przeciwnymi faktami, wolą trwać przy swoich dotychczasowych

Od dłuższego czasu jestem sama i tak naprawdę powoli zaczęłam wątpić w to, że znajdę jeszcze kiedykolwiek kogoś wartościowego. Na aplikacjach randkowych sami pajace lub oszuści, a przynajmniej ja na takich trafiałam. Wtedy moja przyjaciółka stwierdziła, że zeswata mnie ze swoim kolegą, który właśnie przeprowadził się z Krakowa do Warszawy. Ucieszyłam się na ten pomysł i chętnie umówiłam na randkę. Z jej opowieści wyłaniał się zaradny, ogarnięty, miły facet. Na zdjęciu wyglądał w porządku, choć kompletnie nie mój typ. Zobacz także: Kolega zachował się wobec mnie niestosownie, gdy u niego nocowałam Poszliśmy do knajpki, ale muszę przyznać, że spotkanie przebiegało w dość niezręcznej atmosferze. Rozmowa często się urywała. Ja jestem gadatliwa, więc starałam się podawać różne tematy do dyskusji, ale jego odpowiedzi były głównie jednowyrazowe. Ciągle mówił: „To co jeszcze powiesz”. Już w pewnym momencie miałam tego serdecznie dość, męczyłam się tylko. Ogólnie chłopak jest serdeczny, ale między nami nie zaiskrzyło, przynajmniej z mojej strony. Ja mu się podobno bardzo spodobałam, bo tak powiedział mojej przyjaciółce. Zaprosił mnie też na kolejną randkę. Nie wiem, czy dalej w to brnąć, czy odpuścić. Nie chcę robić przykrości przyjaciółce, która bardzo lubi mnie i jego i w jej oczach bylibyśmy idealną parą. Może się przecież okazać, że następne spotkanie przebiegnie lepiej. Choć jak mam być szczera, to w to wątpię. Obawiam się też, że jak nie urwę tego od razu i pójdę na koleją randkę to zmarnuję i jego, i swój czas. Co robić? D. Czy D. powinna iść na drugą randkę tylko dlatego, że to kolega jej przyjaciółki? Zagłosuj:

Dom czy mieszkanie – oto jest pytanie! Stoimy właśnie przed jednym z najważniejszych wyborów w naszym życiu. W naszym 50-metrowym mieszkaniu robi nam się ciasno i zaczynamy się zastanawiać, co dalej. Decyzję musimy podjąć do końca roku, bo chcielibyśmy żeby dzieci poszły do szkoły i przedszkola w nowym miejscu.
Od dłuższego czasu dajemy kibicom Lecha Poznań okazję współtworzenia serwisu a nie tylko udzielania się na nim w komentarzach. Pisząc swój tekst możesz liczyć na jego publikację tutaj. Dziś prezentujemy jeden z artykułów nadesłanych do nas przez kibica. Iść albo nie iść – oto jest pytanie… Od kilku miesięcy czytam dyskusję kiboli na temat chodzenia/niechodzenia na mecze Lecha Poznan przy B17 i obok tego, że martwi mnie podział, jaki się zarysowuje w związku z tym wśród kiboli, to mam również jedno nieodparte wrażenie. Mianowicie takie, że zarówno zwolennicy przychodzenia na mecze, jak i przeciwnicy oglądania Lecha na żywo mają rację i jednocześnie się mylą. No bo po kolei: w jaki sposób – my kibole możemy wpłynąć na zmianę myślenia zarządu o klubie? Pokrzykiwaniem z trybun? Nie – bo Kocioł jest wycofany, a zorganizowanie się w kolejną grupę kibicowską jest mało realne. Petycjami, mailami do sponsorów? Też nie – stadion pustoszeje, a sponsorzy walą drzwiami i oknami, bo dla nich nie są ważni ludzie na stadionie, ale ci w TV i ekwiwalent reklamowy liczony przy okazji ukazania się w mediach ich nazwy firmy lub logo. Naciskiem w mediach? Również nie – media są przychylne Lechowi mimo że klub wciąż pokazuje wszystkim środkowy palec [możemy się tylko domyślać dlaczego media właściwie milczą i niczego tu nie zmienia postawa Pana Józefa Djaczenki, która tylko uwypukla problem]. Więc co nam pozostaje? – bojkot meczy. I wydawałoby się, że przeciwnicy chodzenia na B17 mają rację. Robicie nas w bambuko, to my was mamy w tyle i nie przyjdziemy na mecz, nie kupimy giętej, nie kupimy dzieciom gadżetów. Poza oczywistą tragiczną sytuacją, w jakiej kibole bojkotujący mecze swojej ukochanej drużyny by się wtedy znaleźli – wydaje się, że tylko takie działanie mogłoby odnieść skutek. Więc nie idziemy na mecze. Tylko, co to zmieni? Po pierwsze zawsze znajdzie się ok 10 tys grupa kibiców, która na mecze będzie przychodzić. Po drugie przychody z dnia meczowego, to o ile dobrze pamiętam tylko ok 15-16% budżetu rocznego. Po trzecie to, że w klubie będzie mniej kasy nie będzie oznaczało, że będziemy mieć lepszych zawodników, wręcz przeciwnie – będzie to doskonałe usprawiedliwienie dla wyprzedaży, średniego składu drużyny i egzystencji w okolicy 4-5 miejsca w lidze. Mniej kasy o kilka milionów złotych zmieni tylko tyle, że o tyle zmniejszą się wydatki. A klub bez tych kilku milionów sobie poradzi. I nie – nie grozi nam sytuacja Zawiszy Bydgoszcz, czy innej Polonii Warszawa – bo tak, jak kibol z IV kiedyś napisał: Lech Poznań był, jest i będzie – zawsze, bo ma KIBICÓW. Właściciel zapewne się nie zmieni [z różnych powodów, o których można by napisać cały felieton], choć chętni na pewno by się znaleźli. Czyli wpadniemy w marazm permanentny. Ok, więc może raczej przychodźmy na Bułgarską? To rozwiązanie z pozoru wydaje się bardzo rozsądne w sytuacji, w jakiej się obecnie nasz klub znajduje. No bo przecież – do kasy wpadnie kilka milionów dodatkowo, za co można by kupić dobrego grajka. Poza tym pełny stadion może pomóc odrodzić w drużynie ducha walki, zaangażowanie, walkę w myśl mitycznej zasady nsnp. Lech znów mógłby być wielki, a twierdza Bułgarska mogłaby zostać odbudowana. Może ktoś dopisze do tego jeszcze kilka pozytywów. Ale niestety to tyko teoria. Dlaczego? Otóż dlatego, że jak pokazuje historia i doświadczenie pełny stadion co kolejkę nie gwarantuje rozsądku u zarządzających klubem, nie gwarantuje efektywności w wydawaniu kasy, jaką kibole przynieśli w całym sezonie, nie gwarantuje sukcesu sportowego, którego pragną kibole ale tylko sukces finansowy. Bo zakupi się takiego Thomallę, bo zakupi się takiego Dudkę, bo zawodnikom u schyłku kariery da się wysokie i długie kontrakty, bo zwolni się trenera zamiast odesłać do rezerw trzech czy czterech robiących pod górkę piłkarzy, bo przedłuży się umowę słabemu trenerowi – wbrew wcześniejszym ustaleniom, a później zwalnia się go generując duże koszty, bo utrzymuje się trenera przygotowania fizycznego, który wysyła zawodników do znanej kliniki, a drużyna nie ma kim grać na początku sezonu, bo srał, pierdział, żuł trawę i gryzł wódkę… Więc co do jasnej cholery?! Co dymany na wszystkie strony zwykły kibol ma w tej sytuacji zrobić, gdy tak źle i tak niedobrze? Olać mecze ukochanego klubu i wbrew sercu zostać w domu, czy też dać kasę za karnet/bilety i gadżety i patrzeć jak ta kasa jest marnowana i dupsko kibola czerwienieje od gwałtu na nim? Zabijcie mnie – nie wiem. Obie grupy kiboli mogą mieć po części rację i mogą po części się mylić. Kto ma rację? – ja tego nie wiem i nie wiem też, czy w obecnej sytuacji jest osoba, która ma stuprocentowo pewny patent na to, co ma zrobić i jak ma się zachować kibol Lecha. Ale daleki jestem od potępiania tych, którzy nie idą na mecz w geście protestu wobec tego, co się w naszym klubie wyrabia. Z drugiej strony rozumiem też tych, którzy na mecze chodzą, bo zawsze chodzili, bo nie potrafią sobie odmówić tych emocji, które towarzyszą nam kibolom, gdy na żywo oglądamy mecze naszej drużyny. Jestem kibicem Lecha od 40 lat. Gdy miałem 7 lat, na mecze Lecha prowadził mnie mój tata, później chodziłem na mecze z chłopakami z Osiedla. Niejednokrotnie za Lecha dawałem po ryju i po ryju dostawałem, czy to w Poznaniu, czy to na wyjazdach, czy to w stolicy, w której pracuję [choć jestem w niej teraz tylko raz na tydzień]. Ale jakiś czas temu podjąłem decyzję, że nie pójdę na B17, póki nie zmieni się zarząd lub przynajmniej sposób myślenia zarządu Lecha i dopóki nie zobaczę, że drużyna gra z sercem – jak za Franka Smudy. Skoro już śmiano się z mojego klubu, to chociaż nie chciałem patrzeć na to, co dzieje się na boisku, nie chciałem być dymany przez zarząd. Jednak zrozumiałem, że zmiana zarządu bez zmiany właściciela jest nierealna, zmiana myślenia zarządu – choć realna – to jednak jest bardzo mało prawdopodobna. Jednak chcę odwdzięczyć się mojemu tacie. Pójdę więc na mecz, zabiorę mojego prawie 80-letniego tatę, usiądziemy – jak zwykle na III i razem obejrzymy Lecha, bo wiem, że to będzie jego ostatni raz… I naprawdę nie wiem, co będzie dalej, ale wiem jedno – głupie podziały na tych, co idą i na tych, co nie idą na mecz Lecha, ich kłótnie i wzajemne obrażanie się na forach nie służą niczemu dobremu. Niech każdy zachowa się jak musi, ale nie kłóćmy się o to, kto jest lepszym kibolem i komu bardziej zależy, bo wszystkim nam tak samo zależy na Wielkim Lechu. mario Chcesz, by w przyszłości także Twój tekst znalazł się na Pisz i wyślij go do nas pod adres: redakcja@ Jest szansa, że ujrzy światło dzienne. Więcej dowiesz się -> TUTAJ > Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) < Tweety użytkownika @KKSLECHcom
Zapraszam Cię do wysłuchania krótkiego felietonu traktującego o pytaniu, które w roku 1976 zadał Erich Fromm w słynnym traktacie. Książka stanowi dogłębną an
„Rozprawa odbędzie się 22 marca 2018 roku, godz. sala 303 w tutejszym Sądzie” – dostajesz pismo z Sądu i nie wiesz, co dalej robić. Iść czy nie iść na rozprawę? Właściwie to nie chcesz w niej uczestniczyć, ale czy możesz po prostu zignorować tę informację? Albo akurat zachorowałeś i leżysz w łóżku z ciężką grypą, a nie chciałbyś, by sąd procedował bez Twojego udziału. Co teraz? Podstawową zasadą procesu karnego jest prawo oskarżonego do brania udziału w rozprawie. Co to oznacza? Oznacza to, że możesz brać udział w rozprawie, jeśli chcesz. Wyjątkiem są sytuacje, w których Twoja obecność zostanie uznana za obowiązkową. Jak rozróżnić te dwa przypadki? Otóż – jeśli Twoja obecność zostanie uznana za obowiązkową, to w piśmie, w którym otrzymasz informację o terminie, znajdzie się także zapis „obecność obowiązkowa”. Takie pismo nosi nazwę „wezwania”. W pozostałych przypadkach jest to „zawiadomienie”. Obecność oskarżonego jest obowiązkowa także na rozprawie, na której rozpoczyna się przewód sądowy (a więc prokurator przedstawia zarzuty – czyli odczytuje akt oskarżenia) oraz podczas przesłuchania oskarżonego (a zatem sąd będzie chciał usłyszeć od Ciebie, czy przyznajesz się do winy i czy chcesz złożyć wyjaśnienia, a jeśli tak, to jakie) – z tym, że dotyczy to tylko tych spraw, w których zarzucana jest Ci zbrodnia. Skoro już pojawiła się tutaj zbrodnia, to dwa słowa o tym, jak ją rozróżnić. Ze zbrodnią mamy do czynienia wówczas, gdy dolna granica wymiaru kary może wynosić co najmniej 3 lata pozbawienia wolności. A więc jeśli zarzuca Ci się np.: oszustwo z art. 286 § 1 – nie jest to zbrodnia, gdyż dolna granica wynosi tutaj 6 miesięcy pozbawienia wolności. Zbrodnią natomiast będzie np.: zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem (dolna granica to 5 lat pozbawienia wolności). Jeżeli Twoja obecność na rozprawie nie jest obowiązkowa, to możesz uczestniczyć w kolejnych terminach, ale nie musisz. Jednak jeżeli chcesz uczestniczyć w rozprawie, a przydarzy się Ci wypadek losowy, np.: wspomniana wyżej choroba – to by sąd nie procedował pod Twoją nieobecność, musisz złożyć stosowny wniosek. W przypadku, kiedy jesteś chory, wówczas do wniosku powinieneś załączyć zaświadczenie lekarskie pochodzące od lekarza sądowego. W przeciwnym razie sąd może nie uwzględnić wniosku i przeprowadzić zaplanowane czynności. Inaczej sprawa ma się w sytuacji, gdy Twoja obecność uznana była za obowiązkową. Każdą nieobecność powinieneś usprawiedliwić, gdyż jeśli sąd uzna Twoją obecność za niezbędną na konkretnym terminie rozprawy bądź przy konkretnych czynnościach – jeśli się nie stawisz i nie usprawiedliwisz niestawiennictwa, wówczas sąd zarządzi zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie. Fakt, że sąd uznał Twoją obecność za obowiązkową, nie oznacza, że będziesz musiał brać udział w każdej rozprawie. Jeśli po złożeniu wyjaśnień nie chciałbyś brać dalszego udziału w sprawie, możesz złożyć ustny wniosek do protokołu o zwolnienie Cię z dalszego udziału w sprawie. Z reguły sądy uwzględniają taki wniosek. Pamiętać jednak musisz, że nie o wszystkich terminach rozpraw będziesz zawiadamiany. Dlaczego tak się dzieje? Sąd, w zależności od tego, kiedy zostaje wyznaczony kolejny termin, albo rozprawę przerywa, albo ją odracza. Jeśli zaś zarządza się przerwę w rozprawie, wówczas sąd nie zawiadamia o nowym terminie, nawet jeżeli nie uczestniczyłeś w poprzednim. Informację o terminach rozpraw uzyskasz w sądzie. Obecny czy nie – w dużej części przypadków ta decyzja należy tylko do Ciebie. A jeśli nie chcesz lub nie możesz brać udziału, może warto zastanowić się nad obrońcą, który będzie czuwał nad Twoją sprawą?
. 669 175 339 41 547 110 89 104

iść czy nie iść oto jest pytanie